Uszyłam pierwszego w życiu misia!!. Franio mówi na niego wymiennie Mimi i Koko...
Kolorową kołderkę, zwaną też patchworkiem, na której siedzą Franiowe misie uszyłam podczas studiów w Krakowskiej Szkole Projektowania Ubioru, a mimo to wciąż jest w użyciu.
Elu śliczny jest! a cała misiowa rodzinka wygląda idealnie - w kolorze i nie tylko:)na kołderce...ja nie wiem gdzie moja się podziewa ...ciągłe przeprowadzki.
OdpowiedzUsuńFajny misio! A uszka ma trochę jak plastuś z książeczki M. Kownackiej- Plastusiowy Pamiętnik. Kochani jesteście!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, wiedziałam, że kogoś mi przypomina!
OdpowiedzUsuńno podziwiam, musiałaś się nagłowić nad formą, ja to zawsze idę raczej na łatwiznę,bardzo ładny, ambitny:-)
OdpowiedzUsuńHmm no ja chyba też:P. Po prostu otwarłam książkę pt. "Szyjemy pluszowe misie", która zresztą kurzyła się już od kilku lat i czekała aż ją ktoś wreszcie otworzy i zacznie coś szyć ;)
OdpowiedzUsuń