poniedziałek, 24 października 2011

Dzień jak nie co dzień

Dzisiaj rano zadzwonił telefon... to Ania  z Leonkiem, którzy jak się okazało byli w miejscu oddalonym od naszego mieszkania jakieś 5 minut drogi :). Przyznam, że choć to tak blisko, to jeszcze nigdy akurat tam nie zawitaliśmy, teraz to się na pewno zmieni :). Franek nie chciał wychodzić, a później moc wrażeń nie pozwalała spokojnie zasnąć, pomógł dopiero Vivaldi :)

1 komentarz:

  1. A gzie jest ten "plac zabaw z piłeczkami"?. A Franuś wygląda bardzo radośnie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń